Bywają takie posty, które trzeba zacząć dosadnie. Kominka, rzekomo najchętniej czytanego polskiego blogera być może mieliście okazję poznać.
Wypowiadał się w różnorakich mediach już niejednokrotnie. Był tu, tu, tam, gdzieś tam, tu i jeszcze tu (więcej linków nie chce mi się wstawiać).
Kominek bloguje od 7 lat. W tym czasie napisał parę tysięcy postów. Pozwolę sobie stwierdzić, że większością z nich profesora Miodka by nie zainteresował. Przekleństwa najgorszego rodzaju w jego tekstach dość łatwo można znaleźć. Uwierzycie, że Tomasz Tomczyk (bo jak mam o kimś pisać, to będę pisał imiennie) wybił się dzięki aferze, w której zwyzywał od najgorszych budyń dr Oetkera?
Jeżeli jesteś osobą, która przez lata zastanawiała się, w jakim cudem osoba pokroju Kominka, jest traktowana przez media jako "typowy bloger", jakim cudem to jego osoba stanowi o obrazie polskiej blogosfery, to dzisiaj Ci to wszystko wyłożę... ale w między czasie, jeszcze raz, napiszę:
Kominku Ty P...!
by ludzie na długo zapamiętali ten artykuł! Jeżeli przypadkiem jesteś fanem lub fanką Kominka, mam nadzieję, że zrobisz coś, by echa tego artykułu do niego dotarły!
Wyjaśnienie
Czy Kominek jest wart wyzwiska? Pozwolę sobie stwierdzić, że nie wiem, bo nie znam Tomka Tomczyka osobiście i jak mam być szczery, to nawet nie jestem w stanie nazwać się czytelnikiem jego bloga. Przeczytałem kilka jego artykułów, które niegdyś pozwoliły wyrobić mi sobie zdanie na temat jego osoby.
Od ponad pół roku, rozkręcam swojego drugiego bloga o e-czytnikach. Przez ten czas zacząłem wierzyć, że zabawa z blogowaniem może mieć sens. Pomiędzy pisaniem artykułów spędziłem setki godzin na rozmyślaniach na temat tego, co należy zrobić, by blog stawał się coraz bardziej popularny. Nie było innej możliwości, by prędzej czy później pochylić się nad osiągnięciami osób, które w tym temacie, bądź co bądź, osiągnęły w Polsce najwięcej.
Kominkowych RSSów do swojego czytnika nie planuje dodać. Nie wydaje mi się, bym należał do grupy osób, jaką Tomek mógłby nazwać Tergetem swoich blogów...
To zdanie brzmiało: "może się wybił, ale to jednak P...".
Od ponad pół roku, rozkręcam swojego drugiego bloga o e-czytnikach. Przez ten czas zacząłem wierzyć, że zabawa z blogowaniem może mieć sens. Pomiędzy pisaniem artykułów spędziłem setki godzin na rozmyślaniach na temat tego, co należy zrobić, by blog stawał się coraz bardziej popularny. Nie było innej możliwości, by prędzej czy później pochylić się nad osiągnięciami osób, które w tym temacie, bądź co bądź, osiągnęły w Polsce najwięcej.
Kominkowych RSSów do swojego czytnika nie planuje dodać. Nie wydaje mi się, bym należał do grupy osób, jaką Tomek mógłby nazwać Tergetem swoich blogów...
Ale...
Po napisaniu tego artykułu, Tomka Tomczyka - Kominka, nigdy więcej nie obrażę (nie żebym robił to wcześniej, po prostu nie miałem za dobrego zdania na jego temat). Tomek ostatnimi czasy wydał książkę. Nie była to byle jaka książka w stylu "jak być szczęśliwym?" albo "Jak zrobić budyń?", bo podejrzewam, że takiej bym po prostu nie kupił.
Kominek napisał książkę, którą pierwotnie przedstawiał jako "Odpowiedzi na 100 pytań trapiących blogerów". Stwierdziłem, że skoro mam bloga i ponad 50 tys. czytelników miesięcznie na eKundelku, to chyba nie zaszkodzi się tej pozycji przyjrzeć.
Tydzień temu zauważyłem, jak ktoś na Facebooku wspominał o jego książce "..że wyszła, ...że już jest, ...że będzie ją czytał". Kliknąłem w link do księgarni. Okazało się, że jest też dostępny eBook. Prowadzenie bloga, czasem wymaga inwestycji. Kupiłem i już po chwili jego książka wylądowała na moim Kindlu.
Tydzień temu zauważyłem, jak ktoś na Facebooku wspominał o jego książce "..że wyszła, ...że już jest, ...że będzie ją czytał". Kliknąłem w link do księgarni. Okazało się, że jest też dostępny eBook. Prowadzenie bloga, czasem wymaga inwestycji. Kupiłem i już po chwili jego książka wylądowała na moim Kindlu.
Pierwsze co mnie uderzyło, to fakt, że o tej książce dowiedziałem się w piątek o godzinie 16:00. O tej godzinie w piątki publikuje się treści, które trzeba opublikować w internecie, ale które nie powinny mieć zbyt dużej oglądalności (np. sprostowania), wszyscy w tym czasie myślą już o weekendzie a nie czytają artykuły! Czyżby Kominek, były dziennikarz, największy polski bloger, o tym nie wiedział?
... okazuje się, że wiedział o tym doskonale, bo w weekend 14-15 września, dla całego świata praktycznie nie istniałem. Spędziłem ten weekend dokładnie tak, jak Tomek to zaplanował, na czytaniu jego książki...
To nie jest książka dla blogerów!
... okazuje się, że wiedział o tym doskonale, bo w weekend 14-15 września, dla całego świata praktycznie nie istniałem. Spędziłem ten weekend dokładnie tak, jak Tomek to zaplanował, na czytaniu jego książki...
Kominku, Ty Paskudo!
Przez Ciebie mój poprzedni weekend wyglądał koszmarnie! Prawie pokłóciłem się z żoną, bo miałem coś porobić w domu - nic nie zrobiłem, mieliśmy jechać na większe zakupy - nie pojechaliśmy, narobiłem sobie zaległości bo miałem odpisać na parę emaili - nie odpisałem, miałem zadzwonić do siostry w ważnej sprawie - nie zadzwoniłem.
W tamten weekend nie robiłem nic innego, jak tylko czytałem Twoją książkę! Nie potrafiłem się oderwać!
Kupiłem jego książkę oczekując kilku porad, mając jednak nadzieję, że nie będą tak banalne i głupie jak "promując stronę, pamiętaj by wymieniać się linkami", "pamiętaj by dodawać codziennie stronę do kilku katalogów". Tak naprawdę jednak zastanawiałem się, jakie porady można zawrzeć w książce, która ma mieć 100 porad dla blogerów.
Jego książka nie jest poradnikiem takim jaki możecie sobie wyobrazić na podstawie innych. Owszem, w książce znajdziemy pełno porad dla właścicieli blogów, jednak zapewniam Was, to nie jest książka, którą mógłby wydać ktoś, kto dla przykładu zebrałby najlepsze porady dotyczące blogowania ze światowych for internetowych. Jego książka jest pełna rzeczy, których bardzo często w innych poradnikach brakuje, tj. osobistych przemyśleń na dany temat, ładunku emocjonalnego zawartego w opisach mówiących o tym jak czuje się właściciel strony internetowej, który poświęca na jej rozwój cały swój czas prywatny. Czytając Kominka, pierwszy raz stwierdziłem, że są osoby, które są w stanie zrozumieć to, że prowadzenie bloga dla niektórych to nie jest "2 godzinny tygodniowo" albo nawet "2 godziny dziennie". Kominek jest pierwszą osobą, o której wiem, która rozumie, że gdy człowiek zaczyna na poważnie traktować teksty wychodzące spod jego palców, to nie ma ani chwili, by człowiek o blogu nie myślał!
To nie jest książka tylko dla blogerów. Oczywiście, jeżeli jesteś blogerem, masz malutkiego/średniego/dużego bloga, to uważam, że powinieneś koniecznie przeczytać tę książkę (a jeżeli masz już bloga z wykupioną domeną albo piszesz pod swoim imieniem i nazwiskiem... a nie przeczytałeś jeszcze jego książki, to poczuj się wręcz skarcony). Czytając jego książkę zrozumiesz parę kwestii, z czym wiąże się to wszystko, jakie stwarza możliwości i jakie marzenia pomaga realizować. Tak, to może pomóc w realizowaniu marzeń! Niemniej jednak, bycie blogerem nie jest według mnie warunkiem koniecznym do tego, by stwierdzić "ta książka jest dla mnie".
Każdy, po przeczytaniu epilogu jego poradnika, zrozumie o czym tutaj mówię. Kominek podobno od zawsze chciał wydać książkę, która nie byłaby poradnikiem, ale normalną książką "z historią żywych istot". Ośmielę się stwierdzić, że "Bloger", bo taki tytuł ma jego pierwsza książka, jest tak naprawdę tylko wstępem do tego, co Tomek w przyszłości opublikuje. W wielu miejscach w "Blogerze" Tomek daje popis swoich literackich umiejętności... i powiem Wam szczerze, jest w tym cholernie dobry!
Kominek pisał, że będąc jeszcze dzieckiem, postanowił sobie, że kupi apartament na Manhattanie, że pozna kiedyś Toma Cruise'a, że zrobi jeszcze parę innych nieprzeciętnych rzeczy. Wiecie co? Ja jestem pewien, że ten facet tego dokona. Mało tego... gdybyprzypadkiem się zdarzyło (w życiu nie ma przypadków), że sam poznam Toma Cruise'a, jestem pewien że zrobię wszystko by zaaranżować spotkanie pomiędzy nimi.
Kominek to osoba, jakich mało w tym kraju. To facet, który ponad 7 lat temu postanowił coś osiągnąć i od tej pory konsekwentnie codziennie robi kolejny krok w tym kierunku. Robi to w sposób, jaki wielu osobom w życiu by się nie przyśnił, ale między innymi to świadczy o jego odwadze, determinacji i pomysłowości. Już dawno sam stwierdziłem, że obecnie blog potrafi być nowoczesnym i wpływowym narzędziem publikacji. Jest na świecie pełno powszechnie znanych i szanowanych osób, które na swoich blogach piszą rzeczy naprawdę wartościowe.
Tomasz Tomczyk podobno od zawsze miał aspiracje do bycia znanym i popularnym autorem książek. Postanowił więc pisać, pisać, pisać. Zamiast pisać książki, postanowił najpierw dobrze wyrobić sobie warsztat. Na miejsce swojej pracy, wybrał bloga. Wiecie co? Jestem pewien, że gdyby Mickiewicz żył w XXI. w., to też by miał bloga :)
A propo blogów, kliknęliście już w końcu w ten cholerny link do mojego drugiego bloga o e-czytnikach, który przytaczam już czwarty raz? :)
No... teraz lepiej :)
Kominek 2006, nie jest tym samym Kominkiem, co Kominek 2012 (ani tym samym co Kominek 2011, czy Kominek 2007).
Niegdyś Kominek w swoich tekstach używał wielu przekleństw, był wulgarny a tematyka jego postów często ograniczała się do tematów damsko-męskich, sexu i sexu.
Sam jestem osobą, która od jakiegoś czasu, pisuje pod własnym imieniem i nazwiskiem. Pamiętam doskonale jak ciężko było zacząć. "Ujawnienie się" nie jest takie łatwe, jak mogło by się wydawać! Fakt, że Tomek zdecydował się wyjść na świat mając tak bogatą przeszłość blogową, budzi we mnie wręcz szacunek. A to w jaki sposób przekształcił swój imidż, stając się z podwórkowego smarkacza, poważną osobistością świata Internetu, z którą nie boją się współpracować takie marki jak: HBO, HP, PayPal, Microsoft, Ikea, Intel, Heineken, dowodzi, że wielu specjalistów od PRu mogło by u niego brać korepetycję.
Generalnie rzecz biorąc, to nie jest tak, że od tej pory jestem "wielkim fanem, wyznawcą Kominka, jego najwierniejszym czytelnikiem". Oj nie! Nie o to chodzi w tym artykule.
Postanowiłem napisać ten tekst, nie dlatego, że od tej pory będę się masturbował przy jego książkach, lecz dlatego, że uważam, że wiele osób, które czytały mojego programistycznego bloga, mogą o nim mieć podobne zdanie jakie ja miałem.
Jego książka nie jest poradnikiem takim jaki możecie sobie wyobrazić na podstawie innych. Owszem, w książce znajdziemy pełno porad dla właścicieli blogów, jednak zapewniam Was, to nie jest książka, którą mógłby wydać ktoś, kto dla przykładu zebrałby najlepsze porady dotyczące blogowania ze światowych for internetowych. Jego książka jest pełna rzeczy, których bardzo często w innych poradnikach brakuje, tj. osobistych przemyśleń na dany temat, ładunku emocjonalnego zawartego w opisach mówiących o tym jak czuje się właściciel strony internetowej, który poświęca na jej rozwój cały swój czas prywatny. Czytając Kominka, pierwszy raz stwierdziłem, że są osoby, które są w stanie zrozumieć to, że prowadzenie bloga dla niektórych to nie jest "2 godzinny tygodniowo" albo nawet "2 godziny dziennie". Kominek jest pierwszą osobą, o której wiem, która rozumie, że gdy człowiek zaczyna na poważnie traktować teksty wychodzące spod jego palców, to nie ma ani chwili, by człowiek o blogu nie myślał!
To nie jest książka tylko dla blogerów. Oczywiście, jeżeli jesteś blogerem, masz malutkiego/średniego/dużego bloga, to uważam, że powinieneś koniecznie przeczytać tę książkę (a jeżeli masz już bloga z wykupioną domeną albo piszesz pod swoim imieniem i nazwiskiem... a nie przeczytałeś jeszcze jego książki, to poczuj się wręcz skarcony). Czytając jego książkę zrozumiesz parę kwestii, z czym wiąże się to wszystko, jakie stwarza możliwości i jakie marzenia pomaga realizować. Tak, to może pomóc w realizowaniu marzeń! Niemniej jednak, bycie blogerem nie jest według mnie warunkiem koniecznym do tego, by stwierdzić "ta książka jest dla mnie".
Każdy, po przeczytaniu epilogu jego poradnika, zrozumie o czym tutaj mówię. Kominek podobno od zawsze chciał wydać książkę, która nie byłaby poradnikiem, ale normalną książką "z historią żywych istot". Ośmielę się stwierdzić, że "Bloger", bo taki tytuł ma jego pierwsza książka, jest tak naprawdę tylko wstępem do tego, co Tomek w przyszłości opublikuje. W wielu miejscach w "Blogerze" Tomek daje popis swoich literackich umiejętności... i powiem Wam szczerze, jest w tym cholernie dobry!
Manhattan
Kominek pisał, że będąc jeszcze dzieckiem, postanowił sobie, że kupi apartament na Manhattanie, że pozna kiedyś Toma Cruise'a, że zrobi jeszcze parę innych nieprzeciętnych rzeczy. Wiecie co? Ja jestem pewien, że ten facet tego dokona. Mało tego... gdyby
Kominek to osoba, jakich mało w tym kraju. To facet, który ponad 7 lat temu postanowił coś osiągnąć i od tej pory konsekwentnie codziennie robi kolejny krok w tym kierunku. Robi to w sposób, jaki wielu osobom w życiu by się nie przyśnił, ale między innymi to świadczy o jego odwadze, determinacji i pomysłowości. Już dawno sam stwierdziłem, że obecnie blog potrafi być nowoczesnym i wpływowym narzędziem publikacji. Jest na świecie pełno powszechnie znanych i szanowanych osób, które na swoich blogach piszą rzeczy naprawdę wartościowe.
Tomasz Tomczyk podobno od zawsze miał aspiracje do bycia znanym i popularnym autorem książek. Postanowił więc pisać, pisać, pisać. Zamiast pisać książki, postanowił najpierw dobrze wyrobić sobie warsztat. Na miejsce swojej pracy, wybrał bloga. Wiecie co? Jestem pewien, że gdyby Mickiewicz żył w XXI. w., to też by miał bloga :)
A propo blogów, kliknęliście już w końcu w ten cholerny link do mojego drugiego bloga o e-czytnikach, który przytaczam już czwarty raz? :)
No... teraz lepiej :)
Kominek 2006
Kominek 2006, nie jest tym samym Kominkiem, co Kominek 2012 (ani tym samym co Kominek 2011, czy Kominek 2007).
Niegdyś Kominek w swoich tekstach używał wielu przekleństw, był wulgarny a tematyka jego postów często ograniczała się do tematów damsko-męskich, sexu i sexu.
Pozwolę sobie zaznaczyć, że nie będę twierdził, że Tomasz Tomczyk się zmienił. Nigdy go nie poznałem, więc nie mam prawa próbować go oceniać jako osoby. Pozwolę sobie zaryzykować stwierdzenie, że Tomek zawsze był mniej więcej taki sam. Postanowił poeksperymentować ze swoimi tekstami i jestem pewien, że wiele się nauczył.
Sam jestem osobą, która od jakiegoś czasu, pisuje pod własnym imieniem i nazwiskiem. Pamiętam doskonale jak ciężko było zacząć. "Ujawnienie się" nie jest takie łatwe, jak mogło by się wydawać! Fakt, że Tomek zdecydował się wyjść na świat mając tak bogatą przeszłość blogową, budzi we mnie wręcz szacunek. A to w jaki sposób przekształcił swój imidż, stając się z podwórkowego smarkacza, poważną osobistością świata Internetu, z którą nie boją się współpracować takie marki jak: HBO, HP, PayPal, Microsoft, Ikea, Intel, Heineken, dowodzi, że wielu specjalistów od PRu mogło by u niego brać korepetycję.
Postanowiłem napisać ten tekst, nie dlatego, że od tej pory będę się masturbował przy jego książkach, lecz dlatego, że uważam, że wiele osób, które czytały mojego programistycznego bloga, mogą o nim mieć podobne zdanie jakie ja miałem.
Ludziska, ten facet zasłużył na drugą szansę.
Cóż, podoba mi się przesłanie. Zgadzam się z nim z tą tylko różnicą, że u mnie jego pierwsza szansa nigdy nie wygasła :)
OdpowiedzUsuńCzytałem kiedyś (okolice 2007?) regularnie bloga Kominka, tego na blox. Odpuściłem mniej więcej wtedy, gdy notki przestały być o rzeczach dla mnie ciekawych i prawie zawsze były o blogowaniu (meta-blogów nie lubię). Widać każdy kij ma dwa końce :)
OdpowiedzUsuńNie no, nie przesadzajmy - marzyć o poznaniu Toma Cruise'a? Jeszcze by Tomczyka do scjentologów przekabacił i dopiero by było. Założyłby bloga o thetanach i bombach wodorowych sprzed milionów lat albo czymś podobnym. To już może lepiej niech zostanie przy life style'u i mediach.
OdpowiedzUsuńA mówiąc poważnie: zastanawiam się właśnie nad kupnem książki Kominka, ale mam taką obawę, że po jej przeczytaniu popadnę w blogerską depresję. Już kilka takich zaliczyłem :) Im dłużej siedzę w tematyce blogów, obserwując ich rozwój, tym wyraźniej dociera do mnie, jak trzeba się urobić po łokcie, żeby bloga naprawdę rozbujać, nie mówiąc już o uzyskaniu dzięki niemu wymiernych (nie tylko, a nawet nie przede wszystkim w pieniądzach) korzyści.
Sytuacja na dzień dzisiejszy jest taka, że prowadzę bloga (w porywach nawet dwa) ale w gruncie rzeczy czuję się blogerem a rebours. Przynajmniej w świetle współczesnych wyznaczników tego pojęcia. I chyba nawet mi z tym dobrze, bo nie blog stanowi mój nadrzędny cel.
Choć mieć 50 tys. odwiedzin w miesiącu... fajnie by było. Lękam się, że jak przeczytam "Blogera", to zacznę o tym marzyć.
Ej, Kominek, ty...
A ja mam zamiar zakupić tę książkę i samemu się o tym przekonać.
OdpowiedzUsuńPrzy następnym przypływie gotówki planuję kupić książkę Kominka, choć na jego bloga zaglądam sporadycznie. Dziś zajrzałem i klikając w kolejne linki, jakimś cudem znalazłem się tutaj.
OdpowiedzUsuńKsiążka Kominka byłaby nawet zjadliwa, gdyby nie grafomański epilog i prolog. Koleś sili się na jakieś filozoficzne zapędy odnośnie sensu istnienia, a wychodzi mu Coelho, który słabo piórem operuje.
OdpowiedzUsuń