29 stycznia 2011

O internecie, ADHD i głowie pełnej pomysłów

Jeżeli by opierać się na badaniach o których w swoim wystąpieniu wspomina Sir Ken Robinson, można by mu przyznać rację, że w dzisiejszych czasach zadziwiająca liczba osób może u siebie stwierdzić występowanie kilku objawów ADHD, które zazwyczaj zaliczają się do trzech grup: nadmierna impulsywność, nadmierna ruchliwość i zaburzenia uwagi.

Ale co to wszystko ma wspólnego z Internetem?

Jak mówi wikipedia, Attention deficit hyperactivity disorder, czyli zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (a raczej jego objawy) zostały po raz pierwszy opisane ok roku 1798 przez Alexandra Crichtona - szkockiego doktora.

Jak wyglądał świat w 1798 roku? Pozwolę sobie zwrócić uwagę na pewien fakt, który można wyczytać z poniższego wykresu:



który to obrazuje procentowy udział analfabetów w społeczeństwie Francji  w XVIII i XIX wieku (podobnych danych o szkocji (skąd pochodził doktor) nie udało mi się znaleźć, ale zakładam że wyglądały podobnie).

Do czego zmierzam? Spróbujmy sobie wyobrazić jak wyglądał wówczas zasób źródeł z których to ówcześni Europejczycy mogliby czerpać informacje i wiedzę. Co prawda Gutenberg wynalazł druk już w XV wieku, jednak ówczesny analfabetyzm nie pozwalał na szybkie szerzenie się informacji rozpowszechnianej za pomocą druku. Skąd ludzie czerpali wówczas jakiekolwiek informacje o bierzącym świecie? Z plotek ;)

Generalnie chciałbym zauważyć, że obecnie ludzie są informacjami przeładowani i najzwyczajniej w świecie nie wszyscy potrafią sobie z tym radzić, czego skutkiem często są trudności ze skupieniem swojej uwagi. W XVIII wieku dziecko biegające po domu, bawiące się na zmianę wszystkim co popadnie mogło faktycznie wzbudzać niepokój. Obecnie jednak take zachowanie jest u dziecka normą (byłbym wdzięczny, gdyby jacyś młodzi rodzice donieśli mi, że jednak czegoś takiego da się uniknąć!!). Człowiek z natury jest istotą ciekawską i ostatecznie chciałby poświęcić swoją uwagę rzeczy najciekawszej. Uważam, że to właśnie dlatego rodzice w pewnym momencie nie mają już sił i sadzają (choćby nawet mając wcześniej o tym złe zdanie) dziecko przed telewizorem, by dać sobie odrobinę czasu na oddech. Człowiek a tymbardziej dziecko oczekuje rzeczy najciekawszych z ciekawych, a że każdemu rodzicowi pomysły na zabawy kiedyś się kończą, to ucieka się do pomocy telewizji (a potem już tak zostaje).

No dobra, dziecko bazuje na uczuciach, których niekoniecznie jest nawet świadome. Co jednak z dorosłymi? Powinniśmy umieć podzielić rzeczy na: mniej ważne ale bardziej ciekawe, ważne ale niestety mniej ciekawe. Nasze czyny powinny bazować na tym podziale, gdyż wiemy i potrafimy dowieść, że najczęściej wykonywanie rzeczy ważnych przynosi nam więcej korzyści. Niech pierwszy rzuci kamień, ten kto nie ma z tym trudności ;)

Obecnie żyjemy w świecie takim:



W Europie czytanie jest umiejętnością powszechną, a nawet jeżeliby tak nie było, to wiele by to nie pomogło w czasach, gdy procentowy podział światowego ruchu w internecie z rozróżnieniem na usługi przedstawia się następująco:



czyli video i treści multimedialne ogłupiają nas do reszty. Nie chcę tutaj głosić treści, że telewizja/video są złe, bo dostarczają nam nieprawdziwych informacji. Kiedyś może to i było prawdą, lecz obecnie mając tyle mediów do wyboru sam mogę decydować co chcę uważać za najmojszą najprawdziwszą prawdę. Chodzi mi tutaj o wybór... a raczej jego mnogość. Możliwość wyboru jest dobra, jednak nie jesteśmy intelektualnie zdolni do tego by umieć w perfekcyjny sposób zarządzać wszystkimi informacjami.

Wg mnie sytuacja będzie się pogarszać. W dalszym ciągu coraz większą popularność zdobywają serwisy typu twitter czy facebook. Czy jest jakiś ratunek? Mam nadzieję, że tak i powiem szczerze widzę go tylko i wyłącznie w tzw. sztucznej inteligencji.


Sztuczna inteligencja może być ratunkiem

Wg mnie problemy jakie obecnie próbuje się rozwiązać za pomocą SI można podzielić na dwie kategorie:

  • Problemy, które sami potrafimy świetnie rozwiązywać lecz z jakichś powodów chcemy by umiał to robić to komputer (czyli chelibyśmy by komputer wykorzystał tutaj swoją moc obliczeniową i zrobił to szybciej). Analiza obrazu, tekstu, głosu... automatyzacja tego stwarza tak wiele możliwości
  • Problemy, które potrafimy rozwiązywać sami, jednak dla których w pewnych przypadkach brakuje innych zasobów, takich jak pamięć (innymi słowy umiejętność operowania na dużym zbiorze danych jednocześnie)

Dla mnie o wiele ciekawsze są problemy z drugiej grupy, do której można by było przyporządkować segregowanie i porządkowanie otaczających nas danych. Chciałbym mieć w przyszłości elektronicznego osobistego asystenta, który na przykład na tydzień przed moją rocznicą ślubu zapytałby mnie czy powinien zakupić na przyszłym allegro w moim imieniu prezent dla mojej przyszłej żony, by potrafił mi w tym doradzić, by w dodatku sam wpadł na to, że w związku z tym, że byłaby to okrągła rocznica należałoby mi zasugerować zarezerwowanie miejsca w naszej ulubionej restauracji oraz który wiedziałby, że w związku z powyższym powinienem szybciej odebrać swój nowy garnitur od krawca.

Posiadanie takiego osobistego elektronicznego asystenta, który podpowiadałby mi najbardziej oczywiste propozycje zachowań było by niezwykle przydatne... ale na to musimy narazie poczekać. Tymczasem należy się zastanowić jak sobie radzić na początku XXI wieku z brakiem umiejętności skupienia swojej uwagi.


Notes pomysłów

  

Dla mnie najgorsze rozpraszacze pochodzą nie z zewnątrz, lecz z mojej własnej głowy. Czasami samoistnie po przetworzeniu jakiejś informacji lub po otrzymaniu przypadkowego impulsu do głowy nagle wpada mi jakiś "genialny" pomysł! Generalnie pomysłów na "złoty interes życia" mam średnio jeden na miesiąc. Kilka razy na tydzień na ciekawe projekty informatyczne, a kilka razy dziennie na jeszcze inne super ulepszacze. Jeżeli myśli które mnie rozkojarzają podpowiadają mi: "wejdź na facebooka, sprawdź, czy ktoś nie napisał coś ciekawego", to z taką myślą jeszcze jakoś potrafię walczyć, jeżeli zdaję sobie sprawę, że ze względu na ważność właśnie wykonywanej czynności nie powinienem jej przerywać. Problem jest wtedy, kiedy naprawdę mam coś ważnego do roboty, a tu przychodzi mi super pomysł, na interes, posta na blogu, algorytm czy prezent dla mojej narzeczonej. Bardzo często stwierdzam, że powinienem jak najszybciej zrobić przynajmniej rozeznanie, by przynajmniej wiedzieć, czy pomysł jest faktycznie taki dobry i czy jest możliwy do zrealizowania. Dotychczas zazwyczaj ulegałem takim pokusom, głównie dlatego, że wielokrotnie doświadczyłem równie szybkiej amnezji dotyczącej "genialnego" pomysłu co przebłysku podczas jego narodzin. Tym sposobem pomimo tego, że genialny pomysł na prezent na urodziny mojej narzeczonej wpadł mi na około 2 miesiące przed terminem, to dlatego, że od razu nie poszedłem tym tropem, 2 tygodnie przed urodzinami okazało się, że to za mało czasu by ów prezent załatwić. Chyba łapiecie w czym rzecz...


Jakiś czas temu wpadł mi do głowy pomysł jak sobie radzić z nagłym i szybkim przypływem genialnych idei, które potrafią nam tak naprawdę przeszkadzać, ale których ostatecznie się pozbywać przecież nie chcemy. Pomysłowość wszakże jest tak ceniona w dzisiejszych czasach.

Moim pomysłem był wspomniany już wyżej notes pomysłów :)

Jeżeli do głowy przychodzi mi jakiś pomysł, to staram się nie podążać za chęcią sprawdzenia możliwości jego realizacji itd, lecz po prostu biorę ów notes i zapisuję swoją myśl rysując obok mały rysunek żaróweczki (mówię wam, największą frajdę zawsze mi sprawia rysowanie owej żarówki ;) ). Jeżeli pomysł dotyczy np. jakiegoś programu/strony, to czasami zdarza mi się na szybko narysować szkic jakiegoś GUI.

Po pewnym czasie staram się wrócić do owego pomysłu. Często dzieje się to po kilku dniach. Spojrzenie na chłodno na taki pomysł pozwala z dużo większą łatwością określić czy pomysł faktycznie ma sens, czy może jednak jest głupi i wpadł mi do głowy tylko ze względu na jakiś kontekst w którym to wcześniej się znajdowałem. Czasami wpadają nam pomysły, co do których jesteśmy pewni, że nie będziemy w stanie ich zrealizować przez jakiś czas. Okazuje się wówczas świetną praktyką spisywanie spostrzeżeń i kolejnych myśli na temat danego przedsięwzięcia. Zanim rozpoczniemy faktyczną pracę nad jakimś projektem, może się wówczas okazać, że mamy już gotową listę najważniejszych przemyśleń czy założeń.

Przyznam szczerze, że jest jeszcze jedna rzecz, która bardzo mi się w tym wszystkim spodobała. Uważam, że jestem raczej pomysłową osobą (choć czasami to potrafią być naprawdę głupie pomysły ;) ) i dobrze się czuję z tym, że mogę spojrzeć na całość moich (pseudo i tych prawdziwych) genialnych pomysłów. Po kilkumiesięcznej praktyce spisywania rzeczy do takiego notesu postrzegam go jako swego rodzaju kwintesencje swoich przebłysków.

Lubię sobie myśleć, że kiedyś zrealizuję któryś z tych pomysłów i w jakiś tam sposób stanę się znany jako swego rodzaju prekursor. Nawet jeżeli mnie już nie będzie to moje najlepsze notatki zostaną i być może ktoś, kiedyś będzie mógł z nich się czegoś nauczyć... tak jak nawet teraz my możemy nauczyć się czegoś z notatek Leonarda da Vinci (lub przynajmniej dostrzec jaką ten człowiek miał głowę pełną pomysłów projektując w swoich czasach broń, helikopter, spadochron, prasę czy pancerny czołg)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

1 komentarz:

  1. Dzięki za ciekawy artykuł i garść wykresów. Jednak pozwolę sobie zasiać pewne wątpliwości w Twojej głowie dot. rozwiązania z SI. Moim zdaniem, gdy pojawią się narzędzia, które same znajdą nam najwłaściwsze informacje - nadal będzie spadać nasza zdolność do ich selekcji. Jeśli zawsze jedziemy windą, bo wchodzenie po schodach jest "trudne", to za kilka lat nie unikniemy zadyszki.

    OdpowiedzUsuń