27 stycznia 2014

"Rzuć etat, załóż startup!" - o mojej implementacji tego stwierdzenia.
Żegnaj Opero Software, witaj Spisie Treści!



TL;DR;
W dużym skrócie: wraz z moją małą ekipą pod moim przywództwem stworzyłem nową wyszukiwarkę ebooków i audiobooków - SpisTresci.pl :) Start wyszedł świetnie, a perspektywy są dobre choć jest oczywiście masa rzeczy do poprawienia. Jeżeli interesuje Cię, co ten nowy serwis potrafi, zapraszam Cię do osobnego artykułu na ten temat na moim e-czytnikowym blogu. Ten wpis chciałbym natomiast poświęcić opisowi jak do tego doszło, bowiem to był jeden z najdziwniejszych (zarazem najgorszy i najlepszy) okresów w moim życiu.

Etat


Pracę w zawodzie programisty, zacząłem mając 21 lat i od razu zacząłem ją, trafiając do Wrocławskiego oddziału jednej z najlepszych firm w świecie IT - Opery Software.

Gdy pracownik wychwala tak firmę w której pracuje, dużo ludzi uśmiecha się pod nosem, zastanawiając się, czy robi to dlatego, że naprawdę jest tak fajnie w tym miejscu pracować, czy nie przypadkiem z jakichś innych względów. Dużo osób odchodzi, gdy starej pracy ma dość, prawda? Jakie jest więc prawdziwe zdanie na temat mojego byłego pracodawcy?

Dalej takie samo :) Życzę każdemu, by trafił kiedyś do pracy w której naprawdę będzie się czuł częścią jakiegoś większego planu, bowiem gdy pracownik identyfikuje się z firmą, w której pracuje zwiększa się jego efektywność i przede wszystkim zaczyna pracować nie dla pieniędzy (nie żeby Opera w tym zakresie o swoich pracowników nie dbała :) ), lecz dla własnej przyjemności. I w takich warunkach zaczynają się dziać rzeczy niezwykłe...

Bóg mi świadkiem, że przez całe swoje dorosłe życie powtarzałem różnym ludziom:

Własna firma? Nigdy! Ja tam cenię sobie swoje "błogosławione 8 godzin", po których mogę bez zmartwień iść do domu.

Jednak, gdy praca staje się dla Ciebie przyjemnością, nie zastanawiasz się jak jej unikać, a ewentualne nadgodziny, to same plusy. Między innymi możliwość realizowania swoich pomysłów jest czynnikiem, który niesamowicie zwiększa satysfakcje z pracy. Opera zawsze była i jest otwarta na sugestie swoich pracowników, jednak nie trudno się domyślić, że "pracując u siebie" ma się zdecydowanie większą kontrolę nad tym czy dany pomysł będzie wdrażany ;)



Marzenie o byciu najlepszym programistą vs. Rzeczywistość


Nie jestem idealnym programistą... a to odkrycie, co nie? :) Sam siebie mogę określić w swoim mniemaniu co najwyżej jako dobrego programistę. Zbyt wiele zastrzeżeń mam do siebie w niektórych kwestiach, bym obecnie z czystym sumieniem mógł siebie nazwać "bardzo dobrym", może kiedyś... ale chyba jeszcze nie teraz.

Natomiast byłem, jestem i będę pasjonatem programowania jakich jest niewielu. Jako nastolatek, uczeń liceum, wierzyłem, że jeszcze długo mogę z powodzeniem dynamicznie rozwijać swoje programistyczne zdolności. W moim liceum mało było osób, które interesowały się tą profesją, więc dość łatwo było "załapać się do czołówki", na studiach też wypadałem całkiem nieźle... natomiast dopiero gdy trafiłem do Opery, przyszło mi poznać i pracować z prawdziwymi guru. I wówczas zdałem sobie sprawę z pewnych swoich ograniczeń.

By stać się jednym z najlepszych programistów na świecie, trzeba być albo utalentowanym jak Linus Torvalds, albo trochę gorszym i swoje braki nadrabiać pracowitością.

Doszedłem do wniosku, że mam zbyt duże braki, by możliwa przeze mnie ilość godzin do zainwestowania cokolwiek tutaj pomogła. Teoretycznie pozostało mi więc pogodzić z tym, że moje marzenie z dzieciństwa - bycia najlepszym programistą nigdy się nie zrealizuje. Ja jednak nie potrafiłem się z tym pogodzić. Zauważyłem nawet u siebie takie myślenie, że po co mam się rozwijać, skoro najlepszy i tak nie będę. Nie satysfakcjonuje mnie miejsce w środku peletonu, chcę wygrywać!

Gdy hobby staje się pasją, a pasja Twoim życiem


To, że posiadanie hobby jest fajne, każdy z nas intuicyjnie jest w stanie przyznać. Ja dopiero jednak w tym roku zdałem sobie sprawę, dlaczego posiadanie hobby jest tak bardzo ważne.

Ważna kwestia: Co rozumiem poprzez pojęcie hobby?

Naszym hobby może być naprawdę cokolwiek. Jazda na rowerze, czy wycieczki górskie wydają się być tutaj zbyt sztampowymi przykładami. Całkiem dobrym hobby i dającym równie dużo satysfakcji (a to w hobby jest najważniejsze) może być wg mnie nawet kręcenie długopisem, spotkania w gronie fanów tego samego modelu auta, czy prowadzenie bloga na temat e-czytników. Z początku brzmi niby głupio, prawda? :)

Moje "śmieszkowe" hobby

W 2011 roku kupiłem sobie e-czytnik w którym po prostu się zakochałem :) Ktoś może powiedzieć, że dziwna to miłość, natomiast według mnie to właśnie uwielbienie dla danych przedmiotów i czynności jest w stanie wykreować hobby. Owocem tej miłości było powstanie mojego drugiego bloga eKundelek.pl, za pomocą którego zacząłem się z innymi dzielić swoją pasją.

Nie uwierzycie ile osób robiło dziwne miny i pozwalało sobie na złośliwe komentarze, że zajmuje się jakimiś pierdołami. Ja jednak brzydko mówiąc, miałem to gdzieś :) Nie chodzi o to, że byłem już wówczas jakoś cholernie zdeterminowany do prowadzenia bloga, że coś mi to da, na przekór innym... oj nie. Raczej polegało to na tym, że po prostu zajmowałem się czymś, co dawało mi najzwyklejszą frajdę i nie widziałem powodu, dla którego czyjaś uwaga ma mnie tej frajdy pozbawiać :)
"Będę sobie marnował swój wolny czas na sposób, jaki mi się tylko spodoba :)"
Spróbujcie sobie odpowiedzieć na pytanie, jak ważne z punktu widzenia prawdziwego życia jest to, że jakieś nieznane mi 100 osób przeczytało mój artykuł, albo że ktoś ułożył kostkę rubika w rekordowym dla siebie czasie. Przecież to wszystko jest tak naprawdę bez znaczenia, prawda? Niby tak, ale do czasu... bo wszystko się zmienia, gdy w swoim hobby zaczyna się odnosić jakieś sukcesy, bowiem...

Satysfakcja jest uzależniająca!


Założyłem "nic nieznaczącego" bloga o e-czytnikach, który z powodu pasji rozwijał się szybciej niż 99% blogów założonych z premedytacją w jakimś konkretnym celu. To pasja powodowała lekkość w podchodzeniu do wyznaczanych sobie zadań, pozwoliła mi także zarazić tą pasją moją żonę, która tak samo jak i ja, zaczęła pisać bloga dla fanów e-czytelnictwa, bez żadnego przeszkolenia redakcyjnego, bez doświadczenia... to nie mogło się udać.

Jak powiedział Jacek Walkiewicz w swoim wykładzie:

"Pasja rodzi profesjonalizm. 
Profesjonalizm daje jakość, a jakość to jest luksus w życiu.
W dzisiejszych czasach szczególnie."


Pomimo tego, że nasz blog nic przecież nie znaczył, to gdy zdobyliśmy wyróżnienie w konkursie BlogDay, poczuliśmy się docenieni... a nasza satysfakcja wcale nie była dla nas bez znaczenia!

Zaczynasz robić coś na czym w ogóle się nie znasz, a już kilka miesięcy później zaczynasz odnosić w tym jakieś malutkie sukcesy. Czy to nie rozbudza wyobraźni? Skoro to udało się w jednej dziedzinie, to dlaczego nie miało by udać się w drugiej? Jaki jest warunek konieczny do robienia czegoś dobrze? Dopiero blog pomógł nam to zrozumieć, że gdy coś się kocha, to człowiek jest w stanie wiele więcej dla tego poświęcić, a tym samym stworzyć coś, co normalnie nie było by możliwe.

Ciesząc się cały czas tą niezwykłą przygodą, wróciłem do pracy... i zdałem sobie sprawę, że coś mi tu nie gra. Zdałem sobie sprawę, że będąc blogerem - amatorem, odniosłem większy sukces niż będąc zawodowym programistą. Zapragnąłem czegoś więcej także i zawodowo. Nie chciałem czekać na ewentualny awans, przecież to i tak sukcesu żadnego nie gwarantuje. Zacząłem się zastanawiać, co mogę zrobić sam.

By stworzyć dobry programistyczny projekt samo zamiłowanie do programowania nie wystarczy, trzeba pokochać także to, co należy zaprogramować... a mi w głowie od dłuższego czasu kiełkował pomysł na własny serwis dla fanów ebooków. I nagle w pewnym momencie do mnie dotarło, że jestem jedną z niewielu osób, która jako dobry programista, dobry bloger i wielki pasjonat czytelnictwa, jest w stanie zrobić to z odpowiednim zaangażowaniem!

Każdy z nas ma taki zestaw cech, który czyni go wyjątkowym. Jeżeli tylko odnajdzie się projekt dopasowany do siebie, to całość musi się udać!

Moje złożenie wypowiedzenia w Operze


Trudno odchodzi się z firmy, w której człowiek czuje się tak dobrze, jak ja się tam czułem. To wszystko umacniało we mnie przekonanie, że odchodzę, bo naprawdę chcę zrobić coś sam, a nie dlatego, że jest mi źle. Z perspektywy czasu wiem, jak bardzo to było ważne, bowiem przez cały czas tworzenia projektu, zwłaszcza w chwilach trudnych, wiedziałem, że robię coś czego naprawdę pragnąłem.

Pomimo tego wszystkiego, ciągle strasznie bałem się zaryzykować. Wiedziałem, że może się nie udać i wiele mogę na tym stracić. Byłem na granicy podjęcia tej decyzji... i wówczas, 12 lutego 2013, dzień po moich urodzinach, w sieci pojawił się, cytowany już wcześniej tutaj, wykład Jacka Walkiewicza, Pełna Moc Możliwości:


P.S. Jeżeli zainteresował Cię ten wykład, to zapraszam do zapoznania się z książką Jacka Walkiewicza "Pełna MOC Możliwości".

Wypowiedzenie złożyłem 27 lutego, bowiem właśnie 2 tygodnie zajęło mi przekonywanie do tego wszystkiego mojej żony. Z początku nazwała mnie wariatem... ale ja wiedziałem, że moja żona kiedyś chciała mieć własną firmę :) Wykorzystałem to z pełną premedytacją, bo wierzyłem, że kiedyś mi wybaczy... twierdzi, że jeszcze tego nie zrobiła, ale przy Spisie Treści sama z chęcią pracuje :P

Ten projekt powinien się nie udać


Stomatolog to nie chirurg, choć jeden i drugi jest lekarzem. Choć programistą nazywam się od dawna, to programowałem w językach, które raczej są używane do tworzenia aplikacji "desktopowych" i mobilnych (C/C++/Java). Stworzenie od podstaw pełnoprawnego serwisu internetowego wymaga znajomości zupełnie innych technologii. W praktyce był to dla mnie pierwszy projekt tego typu.

Nigdy nie lubiłem języka PHP, który dla wielu osób jest typowym narzędziem przy tworzeniu takich serwisów. Wraz z kolegą, którego w międzyczasie udało mi się wciągnąć do projektu, stwierdziliśmy, że stworzymy cały serwis w języku Python, a frontend we frameworku Django. Piotr znał Pythona, ja dosłownie napisałem w nim kilka krótkich skryptów. Pomimo wszystko zdecydowaliśmy się na ten wybór, gdyż stwierdziliśmy, że jeżeli mamy się już uczyć nowych rzeczy, to lepiej takich, które nam się po prostu podobają :)

Największa trudność tego projektu nie polegała na zaprogramowaniu tego wszystkiego, lecz na nawiązaniu kontaktu z księgarniami... i co było trudniejsze, na przekonaniu naszych nowych partnerów biznesowych, że jako osoby bez doświadczania, będziemy w stanie stworzyć to co planujemy. Otrzymaliśmy kilkanaście odmów od różnych księgarni. Tam gdzie nie powiedziano nam wprost, że księgarnia nie jest zainteresowana mówiono, że mamy odezwać się po starcie. Tylko z czym tutaj wystartować, skoro wszyscy tak mówią? :)

Tutaj dał o sobie znać talent biznesowy i determinacja mojej żony, która przejęła ode mnie kontakt z księgarniami i... w krótkim czasie od tego faktu, nowe księgarnie zaczęły zgadzać się na podłączenie szybciej niż my byliśmy w stanie to robić. 47 obecnie podpiętych serwisów z książkami i audiobookami daje wynik lepszy niż dwóch najlepszych serwisów konkurencyjnych razem wziętych :)

Marzenia są po to by je spełniać



Determinacja, jaka towarzyszyła mi przez cały czas tworzenia projektu, pozwoliła przezwyciężyć mi moje największe słabości.

Zrozumiałem ile może zrobić człowiek podążającym za realizacją swojego marzenia. Zrozumiałem jak bardzo ważne jest, by być konsekwentnym i nie poddawać się w trudnych chwilach, jeżeli w głębi serca wiemy, że to co się robi jest dobre.

Mam 26 lat i wiem, że to wszystko to dopiero początek. Najtrudniejsze rzeczy są dopiero przede mną. SpisTreści.pl w swojej obecnej postaci, jest częścią większego planu. Cieszę się, że w końcu mogliśmy pokazać nasz projekt światu, bowiem od tej pory nie mam zamiaru się już kryć z tym co robimy :)

Podziękowania


Gdyby nie moja żona, nigdy bym się nie odważył na to wszystko i gdyby nie ona, już dawno bym zrezygnował. Podziękowania należą się nie tylko jej, lecz wszystkim moim przyjaciołom, którzy pomimo tego, że sami nie zawsze wierzyli w to co robię, to jednak mimo wszystko wierzyli we mnie (szczególne podziękowania dla Krzyśka Z. :)). Moim współpracownikom, którzy pomogli mi to wszystko zbudować... oraz wszystkim osobom, którzy uparcie twierdzili, że to się nie uda :)


Zapraszam do subskrypcji tego bloga, bądź śledzenia moich profilów społecznościowych (Facebook/Google+/Wykop). Będzie się działo... :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

9 komentarzy:

  1. Fajnie poczytać nawet o cudzym sukcesie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh... do sukcesu jeszcze daleka droga ;) Ale dziękuję :)

      Usuń
  2. Dokladnie grunt to wiara:) ale troche mi jej nistety się ulotniło kiedy napisałeś, ze dostales prace w operze w wieku 21 lat:d ..ja mam 23 i dopiero zaczyam nauke, czy uwazasz, ze to nie jest za pozny wiek aby jeszcze rozwijac sie w tym kierunku zawodowo???

    a poza tym to gratuluje przede wszystkim odwagi! bez ryzyka nie ma szampana! czy jakos tak...;d

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam kciuki i kibicuję rozwojowi Spisu - ja dwa lata spędziłam "na swoim", ale jednak czyimś, przez co nie miałam aż tak wiele czasu na rozwój własnych projektów, ale zmieniam kierunek rejsu i rozwijam żagle już tylko dla siebie. Teraz tylko boli to, że wskakuję na "duży ZUS" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trzeba założyć firmę na Wyspach Bananowych ;>

      Usuń
  4. Fajnie wyszło :) Planujecie wersje mobilną tudzież responsywną?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wersja mobilna jest w planach, jednak jej wprowadzenie nie jest takie łatwe jakby się wydawało. Owszem... bez problemu można poświęcić trochę czasu na stworzenie strony mobilnej, jednak nie wszystkie księgarnie z którymi współpracujemy posiadają mobilną wersję strony... a niestety w przypadku niektórych kupno książki przez telefon jest dość problematyczne. Na szczęście, da się to rozwiązać na parę sposobów :)

      Usuń